Witam,
Dzisiaj udało mi się wyrwać na krótki przejazd trasą, którą ostatnio jechałem ok. 6 lat temu, a odkryłem ją w zamierzchłych czasach, kiedy to jeszcze uczęszczałem do 8 klasy podstawówki. Niby trasa dobrze poukładana w głowie, bo kiedyś jeździłem nią prawie codziennie, ale jednak udało się pomylić drogi w lesie, poniżej link do endomondo:
Endomondo
Początek trasy to droga w kierunku Obornik Śląskich. Na samym początku Kopaszyna skręcam w lewo do lasu:
Wzniesieniem po piachu powoli pokonuję drogę przez las. Pomimo informacji w radiu i telewizji o suszy, daje się tutaj trafić na kałuże, ale to nic dziwnego - tutaj zawsze jest mokro.
Na szczycie wzniesienia widok pól przygotowanych do następnego sezonu.
A tutaj widać drzewa: na początku czereśniowe (to tłumaczy częste przyjazdy tutaj za czasów podstawówki), oraz dalej gruszę obładowaną owocami.
W lesie pomyliłem drogi i nadrzuciłem kilkaset metrów. Na szczęście dobrze orientuję się w tym terenie i szybko odnajduję właściwą drogę.
A tutaj widoki jak z Ani z zielonego wzgórza. Dojeżdżam tą drogą do skrzyżowania i skręcam w lewo, po czym dojeżdżam do Kosinowa.
Teraz staram się jeździć trochę więcej na czas ciągle tymi samymi trasami, stąd tak rzadko pojawiające się nowe relacje. Powrót do wycieczek planuję za ok. 2-3 tygodnie, kiedy zrobi się bardziej jesiennie. W związku z tym, że jesień jest moją ulubioną porą roku, zdjęć powinno być dużo. Tymczasem zapraszam do obserwowania mojego bloga w poszukiwaniu nowych relacji.
sobota, 8 września 2012
piątek, 24 sierpnia 2012
Pogoda zepsuta, wyjazdu nie będzie!
Witam,
Na dworze pada, pada i jeszcze raz pada. Dzisiaj niestety nie wybiorę się nigdzie. Ze wszystkich dni w tygodniu, piątek jest tym jedynym, w którym mogę sobie pozwolić na wyjazd a tu znowu pogoda pokrzyżowała plany. Trudno, trzeba czekać na następny piątek i mieć nadzieję, że ten ostatni piątek wakacji przyniesie dobrą pogodę. Całe szczęście szkołę mam już dawno za sobą (chociaż czasami chciałoby się powrócić do tych czasów), więc wyjazdy mogę odbywać również po wakacjach. Smutnym nastrojem żegnam się i do następnego piątku.
Na dworze pada, pada i jeszcze raz pada. Dzisiaj niestety nie wybiorę się nigdzie. Ze wszystkich dni w tygodniu, piątek jest tym jedynym, w którym mogę sobie pozwolić na wyjazd a tu znowu pogoda pokrzyżowała plany. Trudno, trzeba czekać na następny piątek i mieć nadzieję, że ten ostatni piątek wakacji przyniesie dobrą pogodę. Całe szczęście szkołę mam już dawno za sobą (chociaż czasami chciałoby się powrócić do tych czasów), więc wyjazdy mogę odbywać również po wakacjach. Smutnym nastrojem żegnam się i do następnego piątku.
środa, 22 sierpnia 2012
Nieco o przygotowaniu do jazdy.
Witam,
Dziś nietypowo bo nie będę pisał o żadnej wycieczce, tylko o różnicach pomiędzy jazdą a jazdą. Dla wszystkich tych, którzy nie wierzą, że przygotowanie do jazdy ma jakiekolwiek znaczenie przygotowałem mały eksperyment z moim udziałem. Eksperyment polegał na przejechaniu tej samej trasy bez jakiegokolwiek przygotowania, oraz z przygotowaniem polegającym na: rozciągnięciu mięśni, zjedzeniu przed wyjazdem dobrego źródła energii (batonika) oraz nawodnieniu. Trasa o dystansie 5,13 Km, wyniki poniżej:
Mój pierwszy wynik: Endomondo
Czas: 15m:37s
Średnia prędkość: 19,7 Km/h
Drugi wynik: Endomondo
Czas: 14m:3s
Średnia prędkość: 21,8 Km/h
Z jednej strony to niewiele, bo tylko 2 Km/h, ale na dystansie 5 Km daje to różnicę 1 minuty i 30 sekund. A to tylko jedna z korzyści, druga jest taka, że do domu wróciłem dużo mniej zmęczony, więc przygotowanie ma znaczenie. Jeżeli więc planujecie dłuższy wyjazd, nie wyjeżdżajcie z partyzanta bo warto poświęcić kilkanaście minut, żeby nie osłabnąć podczas wyjazdu.
Pozdrawiam i do zobaczenia w ten piątek.
Dziś nietypowo bo nie będę pisał o żadnej wycieczce, tylko o różnicach pomiędzy jazdą a jazdą. Dla wszystkich tych, którzy nie wierzą, że przygotowanie do jazdy ma jakiekolwiek znaczenie przygotowałem mały eksperyment z moim udziałem. Eksperyment polegał na przejechaniu tej samej trasy bez jakiegokolwiek przygotowania, oraz z przygotowaniem polegającym na: rozciągnięciu mięśni, zjedzeniu przed wyjazdem dobrego źródła energii (batonika) oraz nawodnieniu. Trasa o dystansie 5,13 Km, wyniki poniżej:
Mój pierwszy wynik: Endomondo
Czas: 15m:37s
Średnia prędkość: 19,7 Km/h
Drugi wynik: Endomondo
Czas: 14m:3s
Średnia prędkość: 21,8 Km/h
Z jednej strony to niewiele, bo tylko 2 Km/h, ale na dystansie 5 Km daje to różnicę 1 minuty i 30 sekund. A to tylko jedna z korzyści, druga jest taka, że do domu wróciłem dużo mniej zmęczony, więc przygotowanie ma znaczenie. Jeżeli więc planujecie dłuższy wyjazd, nie wyjeżdżajcie z partyzanta bo warto poświęcić kilkanaście minut, żeby nie osłabnąć podczas wyjazdu.
Pozdrawiam i do zobaczenia w ten piątek.
piątek, 17 sierpnia 2012
Wyjazd VIII - Zespół Pałacowy w Żmigrodzie
Witam,
Dziś odbyłem drugą próbę wyjazdu do Żmigrodu celem zwiedzenia zespołu pałacowego. Nad tym wyjazdem wisi chyba jakaś klątwa, bo i tym razem pogoda zapowiadała się nieciekawie. Niebo pokryte było ciemnymi chmurami, jednak podjąłem ryzyko i wyjechałem. Czy tym razem mi się udało? Przeczytajcie moją relację. Poniżej zamieszczam linki do endomondo:
link1
link2
Tak jak poprzednio obieram drogę przez Sanie, przejeżdżając koło dwóch stawów. Nieco się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem, że tym razem oba stawy zostały opróżnione z wody.
Jadę dalej i docieram do trzeciego stawu. Tutaj widok od strony lasu, z drugiej strony za kilkoma drzewami znajduje się droga nr 5.
Jeszcze jeden widok na staw. Bardzo fajne i spokojne miejsce, a co najlepsze można tutaj zjechać z piątki, zjazd jest dość dobry.
Do sań docieram dość szybko, pomimo chwilowego zbłądzenia w lesie. Problem jednak pojawił się dalej - drogę z Sań do Borzęcina określiłem na podstawie zdjęć map z Googla. W rzeczywistości pola wyglądały nieco inaczej i to co na mapie wyglądało jak droga, okazało się być głębokim rowem z wodą. Na domiar złego, do rowu odcinającego drogę dotarłem przedzierając się przez skoszone pola, ponieważ drogi się skończyły, musiałem się również przedrzeć przez gęste krzaki. W takim momencie perspektywa powrotu w taki sam sposób wpędza w smutny nastrój. Jakimś cudem udało się jednak, jadąc kawałek po polu znaleźć drogę wyjeżdżającą tuż za Kanclerzowicami. Stąd już tylko asfaltowa droga do Żmigrodu.
Pierwszym ciekawym obiektem jest wieża ciśnień. Chwilę później robię postój. W związku z wejściem do budynku tracę sygnał GPS, dlatego w tej relacji przejazd rozbity jest w Endomondo na 2 części.
Chwila odpoczynku i dojeżdżam do Parku.
Przed samym wejściem do parku znajduje się zejście dla kajakowców na rzekę Barycz.
Tak wygląda cały obiekt od wejścia. Na samym początku 2 mapy:
Mapa całego parku.
Mapa gminy Żmigród.
Tutaj widać bardzo duży taras na którym odbywają się różne imprezy. z jednej strony fajnie, że takie miejsce jest, z drugiej - całkowicie psuje klimat tego miejsca, nie ma nic wspólnego z zabytkową zabudową.
Tutaj mamy basztę. W środku znajduje się punkt informacji turystycznej.
Dzięki funduszom unijnym udało się chociaż po części odbudować ten wspaniały pałac.
Wchodzimy do środka.
Zdjęcie zrobione z pomostu z poprzedniego zdjęcia.
A teraz przechodzę do parku. Jest tutaj kilka miejsc, w których można odpocząć podczas spacerów oraz w razie deszczu schować się pod dachem. W środku niestety zostały już wyryte na drewnie przeróżne napisy. Młodzież nie potrafi uszanować niczego...
Całość została przygotowana naprawdę na poziomie.
Jest tutaj również miejsce na grilla...
oraz na rozegranie szachowej partyjki.
Kolejna altana - tym razem nad wodą.
Kaczuszki, kaczuszki, te dają się bardzo fajnie fotografować :)
Chociaż na zdjęciu tak nie wygląda, to drzewo jest tak szerokie, że do objęcia go potrzeba by było kilku dorosłych mężczyzn.
Wyjeżdżam z parku i wracam do miasta. Zaraz za przejazdem przez krajową piątkę jest ciekawa aleja, gdzie można zbierać kasztany.
To już koniec mojego zwiedzania. Wracam do domu, tym razem jadąc przez Kliszkowice i Piotrkowice. Według mapy czeka mnie ok. 22 Km, no to jadę...
Po drodze zatrzymuje się na przejeździe kolejowym po środku pola przed Pększynem. Widok w jedną i drugą stronę.
W związku z przejazdem pociągu, chciałem nagrać film, niestety baterie w Nikonie padły, Soniaka nie zdążyłem wyciągnąć, będzie bez filmu.
Cała droga była długa i męcząca. Pomimo zmęczenia czuję jednak, że kondycja wzrasta. Będę teraz mógł planować dłuższe trasy.
Dla zainteresowanych dodam, że jeżdżę częściej niż tylko w piątku, ale są to sprinty na drogach z długimi wzniesieniami. Chętnych sprawdzenia moich osiągnięć odsyłam do Endomondo.
Do następnego piątku.
Dziś odbyłem drugą próbę wyjazdu do Żmigrodu celem zwiedzenia zespołu pałacowego. Nad tym wyjazdem wisi chyba jakaś klątwa, bo i tym razem pogoda zapowiadała się nieciekawie. Niebo pokryte było ciemnymi chmurami, jednak podjąłem ryzyko i wyjechałem. Czy tym razem mi się udało? Przeczytajcie moją relację. Poniżej zamieszczam linki do endomondo:
link1
link2
Tak jak poprzednio obieram drogę przez Sanie, przejeżdżając koło dwóch stawów. Nieco się zdziwiłem, kiedy zobaczyłem, że tym razem oba stawy zostały opróżnione z wody.
Jadę dalej i docieram do trzeciego stawu. Tutaj widok od strony lasu, z drugiej strony za kilkoma drzewami znajduje się droga nr 5.
Jeszcze jeden widok na staw. Bardzo fajne i spokojne miejsce, a co najlepsze można tutaj zjechać z piątki, zjazd jest dość dobry.
Do sań docieram dość szybko, pomimo chwilowego zbłądzenia w lesie. Problem jednak pojawił się dalej - drogę z Sań do Borzęcina określiłem na podstawie zdjęć map z Googla. W rzeczywistości pola wyglądały nieco inaczej i to co na mapie wyglądało jak droga, okazało się być głębokim rowem z wodą. Na domiar złego, do rowu odcinającego drogę dotarłem przedzierając się przez skoszone pola, ponieważ drogi się skończyły, musiałem się również przedrzeć przez gęste krzaki. W takim momencie perspektywa powrotu w taki sam sposób wpędza w smutny nastrój. Jakimś cudem udało się jednak, jadąc kawałek po polu znaleźć drogę wyjeżdżającą tuż za Kanclerzowicami. Stąd już tylko asfaltowa droga do Żmigrodu.
Pierwszym ciekawym obiektem jest wieża ciśnień. Chwilę później robię postój. W związku z wejściem do budynku tracę sygnał GPS, dlatego w tej relacji przejazd rozbity jest w Endomondo na 2 części.
Chwila odpoczynku i dojeżdżam do Parku.
Przed samym wejściem do parku znajduje się zejście dla kajakowców na rzekę Barycz.
Tak wygląda cały obiekt od wejścia. Na samym początku 2 mapy:
Mapa całego parku.
Mapa gminy Żmigród.
Tutaj widać bardzo duży taras na którym odbywają się różne imprezy. z jednej strony fajnie, że takie miejsce jest, z drugiej - całkowicie psuje klimat tego miejsca, nie ma nic wspólnego z zabytkową zabudową.
Tutaj mamy basztę. W środku znajduje się punkt informacji turystycznej.
Dzięki funduszom unijnym udało się chociaż po części odbudować ten wspaniały pałac.
Wchodzimy do środka.
Zdjęcie zrobione z pomostu z poprzedniego zdjęcia.
A teraz przechodzę do parku. Jest tutaj kilka miejsc, w których można odpocząć podczas spacerów oraz w razie deszczu schować się pod dachem. W środku niestety zostały już wyryte na drewnie przeróżne napisy. Młodzież nie potrafi uszanować niczego...
Całość została przygotowana naprawdę na poziomie.
Jest tutaj również miejsce na grilla...
oraz na rozegranie szachowej partyjki.
Kolejna altana - tym razem nad wodą.
Kaczuszki, kaczuszki, te dają się bardzo fajnie fotografować :)
Chociaż na zdjęciu tak nie wygląda, to drzewo jest tak szerokie, że do objęcia go potrzeba by było kilku dorosłych mężczyzn.
Wyjeżdżam z parku i wracam do miasta. Zaraz za przejazdem przez krajową piątkę jest ciekawa aleja, gdzie można zbierać kasztany.
To już koniec mojego zwiedzania. Wracam do domu, tym razem jadąc przez Kliszkowice i Piotrkowice. Według mapy czeka mnie ok. 22 Km, no to jadę...
Po drodze zatrzymuje się na przejeździe kolejowym po środku pola przed Pększynem. Widok w jedną i drugą stronę.
W związku z przejazdem pociągu, chciałem nagrać film, niestety baterie w Nikonie padły, Soniaka nie zdążyłem wyciągnąć, będzie bez filmu.
Cała droga była długa i męcząca. Pomimo zmęczenia czuję jednak, że kondycja wzrasta. Będę teraz mógł planować dłuższe trasy.
Dla zainteresowanych dodam, że jeżdżę częściej niż tylko w piątku, ale są to sprinty na drogach z długimi wzniesieniami. Chętnych sprawdzenia moich osiągnięć odsyłam do Endomondo.
Do następnego piątku.
piątek, 10 sierpnia 2012
Wyjazd VII - Oborniki Śląskie - Grzybek
Witam,
Dzisiaj nastąpiła pewna zmiana planów, pierwotnie miałem jechać do Żmigrodu, ale konieczność wizyty u lekarza z moją córką przekreśliła możliwość wyjazdu. Żmigród jest dość daleko, więc czasu było już za mało aby odbyć taki długi wyjazd. Już miałem zostać w domu i nigdzie się nie ruszać, ale kolega na gadu gadu podsunął mi pomysł na inny wyjazd - znacznie krótszy i możliwy do zrealizowania w krótkim czasie, który mi pozostał. Długo nie myśląc wsiadłem na rower i pojechałem do Obornik Śląskich na górę Grzybek, miejsca którego jeszcze nigdy nie odwiedziłem, pomimo tego że mieszkam tak blisko. Przed samym wyjazdem zlokalizowałem na mapie cel mojej podróży, co pozwoliło mi wybrać odpowiednią drogę do Obornik. Przesyłam link do endomondo: Endomondo
Przebyty przeze mnie dystans to ok. 24,5 Km w czasie 1 godziny i 45 minut.
Z początku myślałem, że wycieczka będzie raczej przejazdem sportowym, na którym jedynym ciekawym miejscem wartym zrobienia kilku fotek będzie sama góra. Czy się myliłem? To wyjaśni moja dalsza część mojej relacji.
Tutaj widzimy szczyt o wysokości 217 m.n.p.m. Zdjęcie zrobiłem zaraz po wjeździe na górę, która jest dość stroma. Zmęczenie zaćmiło moją uwagę i nie zwróciłem uwagi, że nie uchwyciłem krzyża na tej stalowej konstrukcji :)
Obok krzyża znajduje się spokojne miejsce do wypoczynku, 2 stoliki z ławeczkami. Bardzo dobre miejsce aby usiąść i popatrzeć na widoki, jakie zapewnia nam góra.
Poniżej zdjęcie zachodniej części Obornik Śląskich widzianej z góry.
Tutaj mamy widok na centralną część miasta.
Na tym zdjęciu, w oddali widać daleko na horyzoncie wysoki budynek. Jest to Sky Tower we Wrocławiu. Na lewo od niego most Rędziński, a na lewym brzegu fotografii ledwo widoczne lampy stadionu.
Zjeżdżając kawałek w dół w stronę miasta trafimy na głaz Holteia.
A poniżej, stojąc plecami do głazu widać drogę, którą można tutaj dotrzeć. Ja niestety nie znałem wcześniej tego miejsca i na górę wjechałem od strony ulicy Orkana.
Wracam na górę i wjeżdżam w las. Moją uwagę zwróciły drzewa, których znaczna część korzeni nie znajduje się pod ziemią, tylko nad nią.
Zjeżdżam w dół i trafiam do wjazdu do Obornik od strony Kuraszkowa. Miejsce na zdjęciu poniżej wywołuje u mnie wspomnienia z takich gier jak Medal Of Honor (pierwszej części) oraz Call Of Duty (również pierwsza część). Miejsce to jest zbiornikiem wody czystej.
Kieruje się dalej wzdłuż drogi ułożonej z betonowych płyt i trafiam w miejsce magiczne:
Leśny tor zjazdowy. Miejsce o którego istnieniu nie miałem pojęcia. Są tutaj hopki, wystające korzenie, drogi profilowane, przejazdy przez strumyk, a wszystko to na dość stromym terenie. Tutaj naprawdę można poszaleć, prędkość zjazdu jest oszałamiająca, ale głos rozsądku każe mi zwalniać co jakiś czas. Drogi w lesie bukowym w Trzebnicy zrobiły na mnie wrażenie, ale są niczym w porównaniu z tym torem. Tutaj doznania są 5x bardziej intensywne, a zjazd trwa długo. Niestety przejażdżka tędy jest tak przyjemna, że ani myślałem o zatrzymaniu się i zrobieniu większej ilości zdjęć :)
Na końcu zjazdu trafiłem na stare zabudowania. Obiekt jest pod ochroną konserwatora zabytków. Jest również własnością prywatną, nie można więc wejść za siatkę.
Tuż obok znajduje się drugi budynek, również w posiadaniu osoby prywatnej.
W tym miejscu zaczyna się ulica Parkowa.
I tutaj również kończy fotograficzna część mojej relacji. Stąd kieruje się do domu, wracając tą samą drogą.
Od samej ulicy Parkowej czeka mnie tylko wjazd pod bardzo długie wzniesienie do Siemianic i dalej jest już tylko z górki. Udaje mi się wykręcić całkiem dobre tempo, od ulicy parkowej do Prusic dojeżdżam w 25 minut. Prędkość niejednokrotnie przekraczała 30 km/h.
Z początku zakładałem dość nudną wycieczkę poza samym grzybkiem, ale nawet w tej chwili jestem wciąż pod wrażeniem leśnego toru. Każdemu mieszkającemu w okolicy polecam przejażdżkę do tego miejsca. Oczywiście niezbędne są tutaj sprawne hamulce :)
Na sam koniec zagadka, kto odgadnie bez zaglądania do googla, gdzie jest Korea? Nie chodzi mi o państwo/państwa a o małą wioskę, koło której blisko dzisiaj przejeżdżałem.
W przyszłym tygodniu kolejna próba ataku na Zespół Pałacowy w Żmigrodzie. Mam nadzieję, że tym razem się uda.
Wakacje niedługo się kończą, chyba trzeba będzie zmienić nazwę i adres bloga :) Z początku myślałem, że ograniczę się tylko do zdania relacji z kilku podróży w czasie wakacji, jednak stara miłość nie rdzewieje - ja po prostu uwielbiam jeździć rowerem i nie zamierzam przestać :) Kiedy przejdę na nową domenę, poinformuję was o tym w osobnym wpisie, ale czeka mnie sporo pracy z przenoszeniem wszystkich postów.
Do następnego piątku.
Dzisiaj nastąpiła pewna zmiana planów, pierwotnie miałem jechać do Żmigrodu, ale konieczność wizyty u lekarza z moją córką przekreśliła możliwość wyjazdu. Żmigród jest dość daleko, więc czasu było już za mało aby odbyć taki długi wyjazd. Już miałem zostać w domu i nigdzie się nie ruszać, ale kolega na gadu gadu podsunął mi pomysł na inny wyjazd - znacznie krótszy i możliwy do zrealizowania w krótkim czasie, który mi pozostał. Długo nie myśląc wsiadłem na rower i pojechałem do Obornik Śląskich na górę Grzybek, miejsca którego jeszcze nigdy nie odwiedziłem, pomimo tego że mieszkam tak blisko. Przed samym wyjazdem zlokalizowałem na mapie cel mojej podróży, co pozwoliło mi wybrać odpowiednią drogę do Obornik. Przesyłam link do endomondo: Endomondo
Przebyty przeze mnie dystans to ok. 24,5 Km w czasie 1 godziny i 45 minut.
Z początku myślałem, że wycieczka będzie raczej przejazdem sportowym, na którym jedynym ciekawym miejscem wartym zrobienia kilku fotek będzie sama góra. Czy się myliłem? To wyjaśni moja dalsza część mojej relacji.
Tutaj widzimy szczyt o wysokości 217 m.n.p.m. Zdjęcie zrobiłem zaraz po wjeździe na górę, która jest dość stroma. Zmęczenie zaćmiło moją uwagę i nie zwróciłem uwagi, że nie uchwyciłem krzyża na tej stalowej konstrukcji :)
Obok krzyża znajduje się spokojne miejsce do wypoczynku, 2 stoliki z ławeczkami. Bardzo dobre miejsce aby usiąść i popatrzeć na widoki, jakie zapewnia nam góra.
Poniżej zdjęcie zachodniej części Obornik Śląskich widzianej z góry.
Tutaj mamy widok na centralną część miasta.
Na tym zdjęciu, w oddali widać daleko na horyzoncie wysoki budynek. Jest to Sky Tower we Wrocławiu. Na lewo od niego most Rędziński, a na lewym brzegu fotografii ledwo widoczne lampy stadionu.
Zjeżdżając kawałek w dół w stronę miasta trafimy na głaz Holteia.
A poniżej, stojąc plecami do głazu widać drogę, którą można tutaj dotrzeć. Ja niestety nie znałem wcześniej tego miejsca i na górę wjechałem od strony ulicy Orkana.
Wracam na górę i wjeżdżam w las. Moją uwagę zwróciły drzewa, których znaczna część korzeni nie znajduje się pod ziemią, tylko nad nią.
Zjeżdżam w dół i trafiam do wjazdu do Obornik od strony Kuraszkowa. Miejsce na zdjęciu poniżej wywołuje u mnie wspomnienia z takich gier jak Medal Of Honor (pierwszej części) oraz Call Of Duty (również pierwsza część). Miejsce to jest zbiornikiem wody czystej.
Kieruje się dalej wzdłuż drogi ułożonej z betonowych płyt i trafiam w miejsce magiczne:
Leśny tor zjazdowy. Miejsce o którego istnieniu nie miałem pojęcia. Są tutaj hopki, wystające korzenie, drogi profilowane, przejazdy przez strumyk, a wszystko to na dość stromym terenie. Tutaj naprawdę można poszaleć, prędkość zjazdu jest oszałamiająca, ale głos rozsądku każe mi zwalniać co jakiś czas. Drogi w lesie bukowym w Trzebnicy zrobiły na mnie wrażenie, ale są niczym w porównaniu z tym torem. Tutaj doznania są 5x bardziej intensywne, a zjazd trwa długo. Niestety przejażdżka tędy jest tak przyjemna, że ani myślałem o zatrzymaniu się i zrobieniu większej ilości zdjęć :)
Na końcu zjazdu trafiłem na stare zabudowania. Obiekt jest pod ochroną konserwatora zabytków. Jest również własnością prywatną, nie można więc wejść za siatkę.
Tuż obok znajduje się drugi budynek, również w posiadaniu osoby prywatnej.
W tym miejscu zaczyna się ulica Parkowa.
I tutaj również kończy fotograficzna część mojej relacji. Stąd kieruje się do domu, wracając tą samą drogą.
Od samej ulicy Parkowej czeka mnie tylko wjazd pod bardzo długie wzniesienie do Siemianic i dalej jest już tylko z górki. Udaje mi się wykręcić całkiem dobre tempo, od ulicy parkowej do Prusic dojeżdżam w 25 minut. Prędkość niejednokrotnie przekraczała 30 km/h.
Z początku zakładałem dość nudną wycieczkę poza samym grzybkiem, ale nawet w tej chwili jestem wciąż pod wrażeniem leśnego toru. Każdemu mieszkającemu w okolicy polecam przejażdżkę do tego miejsca. Oczywiście niezbędne są tutaj sprawne hamulce :)
Na sam koniec zagadka, kto odgadnie bez zaglądania do googla, gdzie jest Korea? Nie chodzi mi o państwo/państwa a o małą wioskę, koło której blisko dzisiaj przejeżdżałem.
W przyszłym tygodniu kolejna próba ataku na Zespół Pałacowy w Żmigrodzie. Mam nadzieję, że tym razem się uda.
Wakacje niedługo się kończą, chyba trzeba będzie zmienić nazwę i adres bloga :) Z początku myślałem, że ograniczę się tylko do zdania relacji z kilku podróży w czasie wakacji, jednak stara miłość nie rdzewieje - ja po prostu uwielbiam jeździć rowerem i nie zamierzam przestać :) Kiedy przejdę na nową domenę, poinformuję was o tym w osobnym wpisie, ale czeka mnie sporo pracy z przenoszeniem wszystkich postów.
Do następnego piątku.
Subskrybuj:
Posty (Atom)